11.24.2008

Rozmyślania...

Pisanie pod presją nie jest fajne... Ale czasem też potrzebne... Każdy od dziecka potrzebuje bodźców. Dziecko motywowane szybciej się uczy, jest mądrzejsze i aktywniejsze... Dorosły więcej osiąga... i łatwiej... A ja zawsze musiałam się motywować sama... A to jest trudne... Bo nawet jak na początku mam zapał, to w końcu się wyczerpuje... I nie mam nikogo kto mnie popchnie dalej, przypilnuje... A potrzebuje wsparcia. Teraz znowu zaczynam planować i działać... Tylko czy znajdzie się ktoś kto mi pomoże? Czy tym razem się uda? Zobaczymy. Bo jak ma działać przy czymś takim?! Jak mam sobie ułożyć życie, nawiązywać kontakty otoczona takim przykładem?! Nie mogę... Z jednej strony mam ich gdzieś... z drugiej... udaje jak zwykle że nic się nie dzieje... a w zasadzie płacze jak skrzywdzone dziecko, zamknięta w pokoju żeby nikt nie widział. Bo obiecałam sobie że to koniec. Obiecałam że nie będę płakać... Potrafię namawiać do walki... ale sama nie walczę, bo nawet nie wiem o co... nie wiem jak ani z kim... Co ja mam zrobić? Co już zrobiłam, że zasłużyłam na coś takiego?! I nie chce słów pocieszenia, nie chce uścisku, nie chce spojrzenia! Nie chce, nie chce bo nie dam rady, nie chce bo nie wytrzymam. Nie chcę płakać. Za co los zsyła coś takiego na ludzi? Dlaczego skrzyżował ich drogi? Dlaczego nie pozwolił się rozstać? Tak byłoby lepiej...

Brak komentarzy: